Focaccia, chleb bogów

Cześć, jest poniedziałek, pierwszy w grudniu. Skończyłam już rekonwalescencję, czyli miesiąc ciepły, domowy, bezpieczny, względnie bez zmartwień i rozterek. Aż dziw, że to był listopad! A był dzięki temu chyba najlepszym listopadem jaki kiedykolwiek miałam – bez przemokniętych skarpetek, chorych zatok i chandry spowodowanej egzystowaniem w ten szaro-bury miesiąc. Wróciłam do Łodzi, na studenckie włości… Czytaj dalej Focaccia, chleb bogów